niedziela, kwietnia 16, 2006

Crash Test

Wyprawa na święta do Polski okazała się testem zderzeniowym dla Musso.
Test obejmował jednocześnie kilka parametrów: zderzenie "półczołowe", zderzenie boczne oraz kilkakrotne dachowanie.
Dla wiarygodności wyników testów standardowa prędkość crash testów (50 km/h) została podniesiona do 130 km/h i około 70-80 km/h przy zderzeniu bocznym. Jednocześnie przy uderzeniu bocznym standardowy uderzający samochód osobowy został zastąpiopny TIRem.

Jako, że powstał ten wpis i jest pisany z "przymróżeniem oka" nie musze chyba dodawać, że Musso zdał test na 6+ !


A teraz opis szczegółowy:

Przy prędkości ok. 130 km/h jechaliśmy środkowym pasem autostrady i zrównywaliśmy się z TIRem jadącym prawym. Nagle TIR zdecydował się na wyprzedzanie i wjechał na nasz pas jednocześnie włączając kierunkowskaz. Nam pozostał tylko milisekundowy wybór: wjechać pod koła naczepy lub próbać ucieczki na lewy pas.
Wybraliśmy lewy pas.
I potem to już poszło szybko: kontra w lewo, w prawo, w lewo, poślizg, uderzenie barierki odgradzającej autostradę, przeskoczenie jej, kilkakrotne dachowanie (z czego ze dwa razy nie dotykając ziemi) i na koniec zatrzymaliśmy sie w poprzek na środku autostrady w przeciwnym kierunku. Na kołach.
Stan taki trwał jakieś 2-3 sekundy, w czasie których Agnieszka zaczęła sie wypinć z pasów, a ja zobaczyłem, ze od mojej strony jedzie na nas TIR. Był w miare daleko więc byłem spokojny.
Niestety TIR nie widział nas. Więc jak się zorientowałem, że nie zwalnia zdąrzyłem tylko krzyknąć do Agnieszki, że jedzie na nas TIR i spiąć się w sobie, choć nie miałem wielkiej nadziei na wyjście z tego cało.
Kierowca TIRa zobaczył nas w ostatniej chwili i na 2-3 metry przed nami skręcił i uderzył w nasz bok dokładnie 3 centymetry za mną (sprawdzone przy oględzinach samochodu).
I zaczęło się na nowo.
Agnieszka prwadopodobnie w tym momencie została wyrzucona z samochodu. Borys z bagażnika prawdopodobnie też lub troche wcześniej. Tego dokładnie nie wiemy.
Ja przebyłem dachując i kręcąc się wokół własnej osi dodatkowe 60-80 metrów i zatrzymałem się ponownie w poprzek autostrady i ponownie na kołach, a raczej na ramie, bo kół praktycznie już nie było.
Po wyjściu z samochodu zobaczyłem, że Agnieszka biegnie w kierunku samochodu.
Inne samochody wolniej bądź szybciej ale zatrzymywały sie i nie było żadnej innej stłuczki i nikomu nic się nie stało.
Potem zaczeliśmy szukać psa choć baliśmy się, że raczej miał małe szanse na przetrwanie.
Aż nagle ktoś z tłumu krzyknąl, że biegnie! I Borys spośród samochodów wybiegł prosto na nas!
Był troche wystraszony, ale cały i jak nas zobaczył się uspokoił. :)
A potem to już niemiecka organizacja: po 3 minutach od wypadku policja i kolejnych 2-3 minutach karetki.
I dalej już 3 dniowa obserwacja w szpitalu.

Obrażenia:
Borys: zdarte częściowo dwie poduszeczki na tylnej łapce i zadrapanie na przedniej. Dzisiaj (czyli po tygodniu) już nie bolą i normalnie biega za patyczkiem :)
Agnieszka: Zero złamań i urazów wewnętrznych, ogólne obicia i skaleczenia: zbite palce i pieta u lewej stopy (przez co teraz lekko kuleje), sianiaki na nogach i zbite i podrapane plecy; rozcięta powierzchownie głowa i założone 5 szwów (a dokładnie zszywek wyglądających jak biurowe) i dwa szwy na plecach. Szybko się goi.:)
Ja: siniak na klatce od pasa (pirotechniczny napinacz szczęśliwie zadziałał) i ogolny ból w klatce, ale niewielki i brak złamań; siank na ramienu dlatego, że jednak TIR zachaczył o mnie te 3 centymetry :)

Koniec :)

3 Comments:

Blogger WiT said...

Ja pierdole.

ps. Czy tir ktory zajechal wam droge zatrzymal sie/zauwazyl wogole co sie dzieje?

9:25 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Nie wiem czy zauważył, na pewno się nie zatrzymał.

12:02 PM  
Anonymous Anonimowy said...

To 6+ to chyba lekka przesada. Ja tam nie wiem, ale Tiry tak szybko nie zmieniają pasów, więc albo słaby refleks kierowcy, albo Daewoo prowadzi się gorzej niż TIR.

12:54 AM  

Prześlij komentarz

<< Home